Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką dotyczącą cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Jest doktorem Birmingham City University, choć nigdy nie skończył żadnych studiów. Status samouka nie stanowił też przeszkody we włączeniu jego projektów do stałej ekspozycji muzeum MoMa w Nowym Jorku, ani odznaczeniu go Orderem Imperium Brytyjskiego. Osobowość, talent, przypadek – oto składowe sukcesu Toma Dixona.

TWÓRCZY RECYKLING


Tom Dixon jest jedną z tych osób, które doskonale wiedzą, czym jest „szczęście w nieszczęściu”.  Wszystko zaczęło się od naprawy rozbitego motocykla. Zamiast oddawać jednoślad do warsztatu, zaradny Tom postanowił naprawić go samodzielnie.  Kolega, który udzielił mu lekcji obsługi spawarki, z pewnością nie zdawał sobie sprawy z wagi tej przysługi. Dixon nie tylko naprawił motocykl, ale przy okazji odkrył w sobie nową pasję i otworzył na zupełnie nowe możliwości. Wtedy też rozpoczął się wyjątkowo intensywny okres w karierze designera. Praca zajmowała mu niemal całą dobę: nocami grał w zespole, w ciągu dnia zamykał się w garażu, tworząc cuda ze znalezionych na śmietniku odpadków. „Kitchen chair” z 1987 r. – jeden z jego pierwszych projektów to w rzeczywistości kilka zespawanych ze sobą patelni. Tak kreatywna osobowość musiała z  czasem zacząć zwracać uwagę środowiska. W tym samym roku Capellini – włoski producent luksusowych mebli wykupuje od Dixona prawa do dwóch kolejnych projektów „S Chair” i Pylon Chair. To przełomowy moment w jego twórczości. „Robiłem te rzeczy dla przyjemności (…). Dopiero kiedy ludzie zaczęli to kupować, zrozumiałem, że działam jak alchemik.
Potrafiłem przemienić stertę śmieci w złoto” – mówił

Tom Dixon, Kitchen Chair, 1987 r.

 Tom Dixon, Kitchen Chair, 1987   ffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff               Tom Dixon, S Chair, 1987 

OD GITARZYSTY DO DESIGNERA

Tom Dixon, jako samodzielny brand istnieje od 2001 r. Wcześniej projektant pracował dla Eurolounge, Habitat i skandynawskiej firmy Artek. Dopiero własna marka dała mu nieograniczoną swobodę twórczą. Jego ulubionym materiałem wciąż jest metal. W większości to właśnie z tego tworzywa wykonane są kultowe lampy i akcesoria Tom Dixon. Paleta barw również ogranicza się do kolorów kruszców spotykanych w naturze. Dixon zawsze był bardziej zainteresowany konstrukcją swoich mebli niż ich kolorystyką. Trzeba jednak przyznać, że żaden inny kolor nie wydobyłby lepiej misternych faktur jego produktów lepiej niż srebro i złoto. Dixon jak nikt inny potrafi też łączyć materiały, które raczej nie idą ze sobą w parze. Świecznik wykonany ze śrubek pokrył cienką warstwą brązu. Industrialny projekt i szlachetny kruszec? Dla Dixona taki eksperyment nie stanowi problemu. Jego kreatywność przeradza się także w nowatorskie projekty biznesowe. Londyński showroom Toma Dixona to jedno z niewielu miejsc, będących połączeniem autorskiego sklepu i ekskluzywnej restauracji. Ciekawe, czy smak podawanych tam potraw jest równie zaskakujący, co designerskie meble Dixona? 

 

GENIALNY BIZNESMEN

Trzeba przyznać, że przypadek kariery Toma Dixona jest unikalny pod każdym względem. Żaden inny projektant nie zdobył takiej sławy w tak krótkim czasie. Żaden inny nie zbudował tak silnej i rozpoznawalnej marki pod swoim nazwiskiem. Zrobił też bardzo wiele dla demokratyzacji i popularyzacji designu. Znaczna część jego kolekcji, zwłaszcza lamp, ma przystępne ceny i jest w zasięgu portfela przeciętnego klienta. Na szczęście nie odbywa się to kosztem jakości - bo na tę zawsze można liczyć. Jednocześnie projekty Toma Dixona wciąż pozostają awangardowe, odkrywcze i młode duchem. Jego wystawy, prezentacje na targach i wszystko to, co dzieje się przy okazji promocji produktów, jest zawsze w jakiś sposób pionierskie i nieszablonowe, wypada to zobaczyć i się zainspirować. Jak on to wszystko robi?

Talent - na pewno, a poza tym? genialny plan marketingowy, doskonały dobór fachowców, świetna organizacja i biznesowa intuicja?

A może rzeczywiście odkrył tajemnicę alchemii? Wiele na to wskazuje :)